poniedziałek, 2 kwietnia 2012

A więc tak on wygląda? Mówili, że nie potrafią go opisać, nie wypowiadali jego imienia, bo podobno wtedy zmienia kształt i znów nie wiesz czym jest. Mówili półsłówkami, a ja zieleniałam z zazdrości i siniałam z rozpaczy.
Gdzie on jest? Czyżby zapomniał zapukać do moich drzwi lub przechodząc stwierdził że nie warto. Siedzę oparta o stół z rękami wspartymi na kolanach. Siedzę i czekam. I nagle. Zupełnie nie spodziewanie. Zastukał w okno, uśmiechnął się niby przyjaźnie i odbiegł. Choć wyraźnie czuję, że zostawił coś po sobie. Gdzie to jest? Gdzie to może być? Znów zachodzę w głowię. Wyraźnie czuję się lepiej.