poniedziałek, 29 listopada 2010

***

nie czuję
bólu przeszywającego mnie na wskroś
ani łez zastygających na moich różowych policzkach
ani braku tchu w pomarszczonych płucach
nie wyczuwam
przyspieszonego tętna ani nadchodzącej burzy, potoku słów
prędzej
milczeniem zechcesz mnie nakarmić
rozepchać żołądek ciszą
i powściągliwością
i chłodem
nie czuję
kończącego się świata na swoich powiekach
krzyku przestrzeni na grzbiecie
ani trzepotu pustych dni w gardle
nie
niepojęte
schody uczuć
kręte
chwyć mnie za rękę
zepnij agrafką
moje dłonie na Twoich plecach

nie czuję
w kosmykach włosów
Twojego oddechu niczym szerszenia
a pragnę ukąszenia i jadu
nie czuję
a przecież obumieram

czwartek, 11 listopada 2010

Siedzisz obok mnie i milczysz

Siedzisz obok mnie i milczysz
I jak ksiądz z kropidłem
Zobacz, całą kartkę oznakowałaś
Nie patrzysz na mnie ani nie dotykasz
Jesteś tu a czuję jakbyś odleciała

Siedzisz obok mnie i milczysz
I jak lampart polarny
Złapałaś moją gitarę i potraktowałaś
Nie szlochasz ani nie oddychasz głośno
Zerkam kontem oka i widzę zbyt wiele

Siedzisz obok mnie i milczysz
Zaraz wstaniesz i odejdziesz
Nie odwrócisz się na pięcie, nie pożegnasz
ale wiem, że i tak znów przyjdziesz

Siedziałaś obok mnie i milczałaś
Krótką chwilę temu jeszcze Cię tu miałam
Nic nie naruszyłaś, prócz mojej godności
Trochę zobojętniałam
Stygnę

Nie jedno twe imię - Złości, Niepewności, Goryczy
Moja dusza o wolność krzyczy
więc jak już przyjdziesz zdejmij kaganiec, puść ze smyczy
Zjedz ze mną obiad a nawet napij się herbaty
Daj potłuc talerze, wybić szybę, znasz się na tym
Niech me oczy zapłakane ujrzą Cię zupełnie
Niech godność ucierpi dostatecznie
Gdy przyjdzie mama by dać karę
Powiem, że to ona, ona mnie namówiła a teraz uciekła, uwierz mi, przecież nie kłamię
...